Znamy się od dawna, od 25, 15 , 10 , 5 lat… Jest nas… właściwie trudno powiedzieć ilu, ile nas jest. Kiedy patrzę na zdjęcie wydaje mi się, ze zawsze tam kogoś brakuje. Jednak to, co się nie zmienia, gdy patrzę na zdjęcia to śmiech, radość, muzyka, która towarzyszy mi gdzieś w oddali, głęboko w zakamarkach duszy, słyszę to jakby stłumione, ale jednak słyszę.
Spotykamy się, żeby porozmawiać, pośmiać się, rzadko płaczemy, chociaż i takie chwile zdarzają się. Nie mieszkamy razem, a jednak obchodzimy wspólnie święta, urodziny i wspólnie spędzamy wakacje. Czy zazdrościmy? Nie wiem. Myślę że tak, chociaż ta zazdrość nie wynika z chęci posiadania tego samego, zazdrościmy, ale jest to dobra zazdrość, bo przekłada się na podziw, czy radość z tego, że udało się jemu lub jej. Bardzo często śmiejemy się z siebie i to jak. Z tego, że jesteśmy za grubi, za chudzi, zbyt pedantyczny, za bardzo wyluzowani lub z tego, że lubimy wszystko mieć na czas i jeszcze z tego, że „głodny sytego nie zrozumie” i to w każdej dziedzinie. Mamy swoje zalety i swoje wady. Zalety sprawiają, że nie przestajemy chcieć ze sobą przebywać, a wady…pozwalamy im na istnienie i mniej lub bardziej akceptujemy.
Kiedy jesteśmy razem często przesiadujemy w kuchni, chociaż pokój jest większy, to jednak siedzimy w kuchni, jeden blisko drugiego. Nie przeszkadza nam, że jest ciasno i musimy przepychać się obok siebie, to wtedy nie jest ważne. Czasami dzieci głośniej krzykną, ale to też nie przeszkadza nikomu, ponieważ …to są dzieci. Uwielbiamy wybuchy niepohamowanego śmiechu, nagle, nie wiadomo z jakiej przyczyny wszyscy się śmieją , jeden gest, jedna mina, jedno wspomnienie, zabawny ruch i w uszach brzmi ten dźwięczny odgłos. Każdy inaczej, wdzięczniej, głośniej, nic już nie trzeba więcej.
Chyba się polubiliśmy.
© Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, udostępnianie całości lub fragmentów bez zgody autora zabronione.