Lektura książki Agnieszki Osieckiej zmusiła mnie do bliższego przyjrzenia się mężczyznom z otocznia tego bliższego i nieco dalszego. Niewątpliwie każdy jest inny i każdy ma w sobie to coś, co zwróciło uwagę nas kobiet. Jednak po kilku, kilkunastu latach wspólnych śniadań, obiadów i kolacji zauważamy to i owo, a zwłaszcza to owo, którego nie dało się zmienić. Ale teraz nie o tym. Wracając do mężczyzn, myślę, że każdy z nich stanowi oddzielny, niezwykle oryginalny, cudownie inny gatunek. Aż trudno uwierzyć, że tak różni ludzie potrafią znaleźć wspólny język. Im więcej o tym myślę, tym bardziej skłaniam się do refleksji, że to co pozwala nam trwać jest szczególne i wyjątkowe. I tak...
Pragnę zaznaczyć, że jest to bardzo niepsychologiczne podejście. Miało być o mężczyznach, zatem...
Gatunek pierwszy to romantyk – żartowniś – filozof. Mężczyzna o duszy rozdartego Kordiana z więziennej celi, oryginalnym humorze okraszonym nieco rubasznym podtekstem, o metafizycznym podejściu do spraw, które tak naprawdę stanowią sedno człowieczego serca. Można z nim prowadzić niekończące się rozmowy na temat trudów życia, sposobów radzenia sobie z uczuciami, które nie do końca są wskazane. Z drugiej jednak strony, to człowiek o oryginalnym poczuciu humoru. Skrzyżowanie Charlie Chaplina z Monty Pythonem.
Gatunek drugi to mistrz fachu – flegmatyczny gaduła. Gdyby się go nie kochało lub nie znało lepiej, można by było zatłuc go przy pierwszej lepszej okazji. Taki człowiek potrafi spędzić noc całą na poszukiwaniu rozwiązania, dlaczego w komputerze to działa tak, a nie inaczej i jak zrobić, aby działało lepiej niż działa teraz. Kiedy już wszelkie sposoby ratunku upadają i nikt nie znajduje sposobu naprawy, zjawia się on i okazuje się niezastąpiony. Oczywiście to zjawianie się poprzedzone jest kilkudniowym oczekiwaniem, kilkunastoma telefonami i niezliczoną ilością próśb z podtekstem niedowierzania. Mężczyzna owego gatunku potrafi swą słowną tyradą sprawić, że gubisz wątek, zanim jeszcze rozmowa rozpocznie się na dobre, ale co istotne mężczyzna ów tego wątku nie gubi, bo wraca do niego po półgodzinnym balansowaniu na granicy dialogu, monologu i życia. Niemniej jednak kiedy pozna się go trochę lepiej można dostrzec to, czego przy powierzchownym poznaniu nie jest się w stanie zobaczyć.
Trzeci typ to choleryk – biznesmen, albo jak kto woli cholerny biznesmen. Ten zawsze coś robi, przemyśliwuje, załatwia , kombinuje, sprzedaje, kupuje, działa. Potrafi też używać „fachowego” słownictwa wtedy, gdy trzeba i nie trzeba. Jest niezwykły w swym przenikliwym spojrzeniu. Ma sporo hardości, co sprawia, że często trudno dostrzec coś ludzkiego pod tą grubą powłoką męskości.
Jest jeszcze kolejny typ, to chodzący spokój i rozsądek. Zawsze znajdziesz go tam, gdzie powinien być w tej chwili, lubi mieszkać w domu z odrobiną przestrzeni. Najczęściej ma jakiś malutki nałóg, który szkodzi jedynie jemu. Czasami pozwala sobie na zdroworozsądkowe szaleństwo. Jest spokojny, rozważny cichy, acz pazur posiada malutki.
Gatunek kolejny to cierpiętnik - mądrala, który tworzy wokół siebie aurę intelektu i metafizycznego udręczenia. Lubi używać słów, których przeciętny człowiek używa może dwa, trzy razy w ciągu życia lub tylko w sytuacjach oficjalnych typu ślub, mowa pogrzebowa, testament. On jednak robi z nich użytek w sytuacjach, gdy wystarczyłyby słowa zwykłe, proste a nawet banalne. Większość z nas idzie idzie do łazienki, aby się wykapać, umyć ręce lub wziąć prysznic a nie dokonać ablucji. Ten męski typ naprawdę jest małym chłopczykiem, który pokazuje język, kiedy tylko poczuje się dotknięty. Potrafi bez skrupułów zrobić z siebie ofiarę własnych działań przypisując przyczynę innym. Ten typ męski bywa ciężki do zniesienia na dłuższą metę.
Jest i gatunek, który najtrudniej mi zdefiniować, bo znam go najdłużej. Gatunek ten to optymista, który ciągle szuka. To człowiek z wizją świata niepoukładanego po swojemu, z marzeniami, które należy realizować, a przede wszystkim je mieć. Mężczyzna ów doświadcza... może inaczej, pragnie doświadczać wszystkiego, co mocne, silne, piękne, zaskakujące, kojące, zakazane i tego, co później wraca w snach jak najcudowniejszy sen. I to co najważniejsze: NIE JEST UPARTY. I to co istotne: ON TAK UWAŻA!
Czy to prawda, nie wiem i nie zastanawiam się nad tym. Wiem jednak, że każdy jest inny, każdy jest na swój sposób dziwny, każdy ma swoją wizje życia, ale to co jest najważniejsze, każdy jest dobry dla tej, która go wybrała i pokochała i co tu więcej gadać.
Ponieważ prawda jest taka, że ostatnie słowo musi należeć do kobiety, to tak sobie myślę, skoro mężczyźni są takimi oryginałami, to jakie muszą być kobiety. Pomyślcie o tym miłe panie!
© Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, udostępnianie całości lub fragmentów bez zgody autora zabronione.